wtorek, 8 maja 2012

Rozdział 11 „Pech”



No to w samolocie. Może to dziwne, że skończyłam wczoraj osiemnaście lat, a nigdy nie leciałam samolotem, ale trudno. Zawsze kiedyś musi być ten pierwszy raz. Strasznie się bałam, ale całą podróż Hazza trzymał mnie za rękę. Dzięki temu mój lęk był mniejszy. Ale jak to zawsze, pech nigdy mnie nie opuszcza. Wysiadając z samolotu zadowolona, że to już koniec koszmarnego lotu, potknęłam się na ostatnim stopniu i wyrżnęłam się na twarz. Poczułam straszny ból. To było okropne. Myślałam, że zaraz zemdleję, bo ból w mojej nodze bardzo się nasilał. Zemdlałam. Na szczęście straciłam przytomność tylko na chwilę.
Świetnie… pierwszy wyjazd za granicę i nic nie zwiedzę… to przez to, że jestem tak straszną niezdarą…- pomyślałam.
Hazza nie kazał mi się o nic martwić. Widziałam, że nerwy strasznie go zżerały. Bał się o mnie. Myślałam, że moja noga za chwilę odpadnie. Chętnie odrąbałabym ją w tym momencie i miała z nią spokój. Dobra. Myślmy logicznie. Co mogłam w nią zrobić? Złamanie, skręcenie, zwichnięcie? Raczej stawiam na to pierwsze, bo z doświadczenia wiem, że nie tak straszny ból jest przy zwykłym skręceniu. Świetnie. Dojechaliśmy do szpitala. Dzięki mojej znajomości języka angielskiego szybko mogłam dogadać się z lekarzami i opowiedzieć jak wyglądało zdarzenie. Od razu dostałam skierowanie na RTG. Hazza cały czas był przy mnie. Dziękowałam mu za to ciepłymi spojrzeniami. Wiedział, że był mi potrzebny. Na prześwietlenie nogi musiałam pojechać sama. Wyjeżdżając na wózku inwalidzkim z pielęgniarką zza rogu, zobaczyłam zdenerwowanych chłopców wraz z Eleanor i Danielle siedzących w poczekalni szpitala. Trochę rozśmieszyło mnie zachowanie na mój widok, ale nie mogłam długo tego robić, bo okropny ból mi na to nie pozwalał.
-Co jest ? Lekarz już coś stwierdził? – przekrzykiwali jeden przez drugiego.
-Nie martwcie się. Zaraz wszystkiego się dowiem. – uspokoiłam.
Hazza nalegał, żeby ze mną pojechać do lekarza. Zgodziłam się. Poprowadził mój wózek. Diagnoza była krótka i prosta: To złamanie.
-Świetnie. Jeszcze tego mi brakowało. – powiedziałam jakby do siebie. – Przepraszam kochanie. Przeze mnie nawet nie odpoczniecie przed trasą. – skierowałam do Harrego.
-Skoro jutro macie koncert, radzę państwu wrócić do domu i się przespać. Jest już późna godzina. A naszą pacjentkę zostawimy na jedną noc w szpitalu w razie bólu, który nie dawał by jej spać. – zdiagnozował na zakończenie lekarz.
-Nie zostawię Cię tutaj na noc samej. Zostanę z Tobą. Reszta niech jedzie do rodzin. – powiedział Harry.
-Nie wygłupiaj się. Bo zaraz sama zaprowadzę Cię do domu. Nie wiem jak, ale zaprowadzę.
Zaśmiał się.
Reszta chłopców i dziewczyny przyszli jeszcze do pokoju, w którym leżałam. Przynieśli mi owoce, napoje i różne inne rzeczy.
-Dziękuję, ale to nie było potrzebne. – powiedziałam.
-Było, było i nie marudź. – powiedział Zayn.
-W sumie, skoro nie chcesz jeść, to mogę Ci pomóc. – powiedział poważnie Niall.
Tak. Niall nigdy nie żartuje mówiąc o jedzeniu. Jednak wszyscy się zaśmiali.
-Jasne kochanie, częstuj się. – powiedziałam uśmiechając się.
-Heeej. – oburzył się Hazza. – Do niego kochanie, a mi nawet buziaka nie dasz? – zaśmiał się.
-No chodź tutaj, skarbie. – przywołałam go do siebie specyficznym ruchem.
Pocałowałam go.
-Dobra.. Koniec tych czułości. Trzeba się zbierać. – oznajmił Liam. – Ania musi jeszcze odpocząć. Na pewno jesteś zmęczona.
-Tylko trochę. Ale jeśli macie ochotę, możecie zostać. Chociaż.. nie będę was zatrzymywała. Macie jutro męczący dzień.  A ja dziś.. męczącą noc.
Pożegnaliśmy się. Byłam zmęczona. Postanowiłam iść spać. Nie mogłam jednak zasnąć. Przewracałam się w boku na bok, ale ból nie dawał mi zasnąć. Poprosiłam pielęgniarkę o lek przeciwbólowy. Otrzymałam go i nawet nie wiem w którym momencie zasnęłam. Obudziłam się w nocy. Tabletka przestała działać i ból zaczął narastać. Co zobaczyłam? A może kogo ? Mój kochany chłopak siedział na krześle przy moim łóżku, śpiąc już na nim. Pogłaskałam go po poliku i dałam całusa. Przebudził się. Powiedziałam:
-Skarbie. Przecież mówiłam, że masz jechać do domu, do rodziny. Ja dałabym sobie radę.
-Nie zostawiłbym Ciebie. Czekałem na korytarzu, kiedy zaśniesz i wtedy wszedłem do Sali, usiadłem koło Ciebie i modliłem się, żebyś jak najszybciej wyzdrowiała. – powiedział.
-Jejj… nie lubię jak jakikolwiek chłopak ogląda mnie w piżamie, z nieogarniętymi włosami, bez makijażu. Zwłaszcza mój chłopak, na którym mi zależy. Przecież ja gadam przez sen… Cholerka.. Słyszałeś coś?
-Jesteś piękna, bez makijażu i z , z nieogarniętymi włosami i wspaniałą fryzurą, w piżamie i najlepszych ciuchach a jeśli chodzi o rozmawianie przez sen.. to mówiłaś coś, ale nic Ci nie powiem. – powiedział śmiejąc się. – Nieźle się uśmiałem, słuchając co mówisz.
-Heeej ! Nie trzymaj mnie w niepewności. Ej no. Przecież ja często gadam głupoty, albo to co mi się śni.
-Jeżeli to był sen, to nieźle. – mówił cały czas się śmiejąc.
-Oj, no powiedz już. – poprosiłam z miną szczeniaczka, która zawsze pobija wszystko.
-Nie ma mowy. Może innym razem.
Nic nie dało go przekonać. Próbowałam przypomnieć sobie, co mi się śniło, ale nie dałam rady. Pustka w głowie.
Hazza w moim imieniu poprosił pielęgniarkę o kolejny lek przeciwbólowy. Ponownie szybko zadziałał i zasnęłam. Kiedy się obudziłam, było rano. Możliwe, że 7:00 . Hazza tym razem nie spał. Przyglądał mi się z uśmiechem i rozmarzeniem na twarzy. Po czym stwierdził :
-Pięknie wyglądasz, jak śpisz, wiesz?
-Taaa.. pewnie wywaliłam tą moją wielką dupę w Twoją stronę jak spałam, a Ty mi mówisz, że pięknie wyglądam jak śpie?
-Jaką wielką dupą?! Masz piękne i wspaniałe ciało. Pamiętaj o tym.
-Raczej nie.
Zaczęliśmy się przekomarzać. Hazza zaczął mnie gilgotać, a ja zaczęłam śmiać się w głos. Zapomniałam, że jest wczesna godzina rano. Przybiegła pielęgniarka ze słowami :
-Proszę o ciszę. Rozumiem, że się kochacie, ale reszta pacjentów chce spać.
Powiedziała to poważnie, ale widząc nas uśmiechała się.
Harry był ze mną cały dzień. O godzinie 15:00 odwiedziła mnie Danielle. Przyszła tylko na chwilę. W tym czasie Hazza pobiegł na kawę.
Po odejściu Danielle i przyjściu Hazzy, przypomniałam sobie, że za 3 godziny chłopcy mają koncert, a on siedzi tutaj, ze mną, zamiast się na niego szykować, być na próbie.
-A Ty dlaczego jeszcze nie idziesz na próbę? – zapytałam.
-Nie idę. Zostaję z Tobą. – odpowiedział.
-Chyba żartujesz ?  - zapytałam z niedowierzaniem.
-Jeśli Ty nie możesz przyjść na nasz koncert, ja nie będę na nim śpiewał.
-Musisz zaśpiewać ! – powiedziałam uśmiechając się.
Nie uwierzycie sami co zrobiłam po tej rozmowie. Wsiadłam na wózek i kazałam zawieźć się na salę koncertową. Oczywiście po wcześniejszym przebraniu się z jakże wybitnego ubioru, godnego szlachty.
Na Sali nie poruszałam się już na wózku. Chodziłam o kulach.
Podczas koncertu, miałam miejsce siedzące podczas sceny. Kiedy Hazza miał swoje solówki, zawsze patrzył tylko na mnie. Patrzył prosto w oczy. W moje zielone oczyska.
Dużo się zastanawiałam. O tym, że mam chłopaka ze sławnego boysbandu. O tym, że myślałam, że nie będzie miał do mnie czasu, a jednak zawsze jest przy mnie i tylko przy mnie.
Kiedy zszedł ze sceny powiedziałam tylko jedno:
-Dziękuję.
-Ale za co? – zapytał.
-Za to, że jesteś. Kocham Cię. – odpowiedziałam czule go tuląc.




Yeah. Jeszcze czterdzieści pare wejść i mamy ile ?! 1000 !!!! yeah !! :D jak już zobaczę tego tysiaka, to rypnę wam MEGA DŁUGI rozdział xd
Wiem, że długo nie pisałam, ale uczulam, że w czasie szkoły nie będę miała tyle czasu. Wiadomo. Zadania domowe, nauka itp. Itd.
Tymczasem, mam nadzieję, że podoba wam się 11 rozdział ;)
Pozdrowionka, Mrs. Styles xx


PS. Dziękuję Agnieszce i Patrycji za tak miłe opinie o moim blogu ;)
I Weronice za inspirację xD

5 komentarzy:

  1. CZAD ! :P
    nie mogę doczekać sie tego długiego rozdziału :D :)

    OdpowiedzUsuń
  2. czekam na następny rozdział ! ;P

    OdpowiedzUsuń
  3. no tak ;p jest 1000 wejść, więc mega długi rozdział sie należy xd tylko najpierw muszę go wymyślić xd

    OdpowiedzUsuń